MAKS 2017 - Międzynarodowy Salon Lotniczo-Kosmonautyczny - Moskwa

- To trochę tak jak z samolotami - powiedział.
- Czyli co masz na myśli?
- Nikogo nie nauczysz tego czuć. Dużo już takich prób widziałem. Ale jak ktoś ma w sobie tę iskrę to chce mu się patrzeć, innym chce się fotografować, jeszcze innym latać lub sterować, znać budowę lub iść dalej, za horyzont.
- Budować abstrakcje

Czasem nie podejmuję dobrych decyzji. Gdzieś tam utknę w swojej głowie z buzującym entuzjazmem, podczas gdy tu upłyneły lata świetlne i wszystko jest już inne. Ten wyjazd nie był przemyślany i jak zwykle zabrakło mi czasu, żeby się właściwie przygotować, zadbać o jakiś dobry nikonowski megahiper zoom 2.8 i kilka innych spraw. Moskwa mnie rozczarowała i zmęczyła po trzech dniach, a pogoda na pokazach i odległości sprawiły, że czuję fotograficzny niedosyt. Także zachwytów nad hałasliwym, wielkim miastem, istnym zlepkiem kontrastów tu nie będzie. No może tylko metro, Kołomiejskoje i cyrylica "reszta to podmalowanie, trochę tego mniej lub więcej, trochę tak czy inaczej - obojętnie". Ale przecież byłam, fotografowałam i przeżywałam, przywiozłam nawet tajemniczy alkohol z ryczącym niedźwiedziem na etykietce, który do dziś dzień leży nieodpieczętowany w mrokach mojej szuflady, czekając na czarną rosyjską godzinę :)
Zacznę może od pokazów, bo potężne rosyjskie lotnictwo wprawiło mnie w wielki podziw i mam tu na myśli nie tylko walory wizualne, ale przede wszystkim niesamowite możliwości bojowe. Poznałam Suchoje z bliższa i dalsza (Su-35 się nawet mocno zauroczyłam), spędziłam dzień w krzakach, robiłam zdjęcia pod słońce, w deszczu i uciekałam przed policją konną - czyli przygód było co niemiara :D Zupełnie niepotrzebnie udałam się na Kreml, za to parki miejskie: Kołomiejskoje (koniecznie!!! tylko on przywodzi na myślę mateczkę Rosję z opisów Dostojewskiego), Carycyno i VDNKcH warto odwiedzić, tu koniecznie wstąpić do muzeum kosmonautyki i Muzeum Sztuk Pięknych im. A. Puszkina.
Ale przecież nie miało być o urokliwych uliczkach, tylko o mocnych dopalaczach, grilowaniu i huku urywającym łeb. Wszystko to odnalazło mnie szybko, poziomy adrenaliny skakały, a piloci nie szczędzili swych maszyn, robiąc w powietrzu niewiarygodne akrobacje i swobodne opadania. Poniższe fotografie mogą co najwyżej odrobinę przybliżyć to, co w tym wyjeździe było najciekawsze, jednakże i tak zapraszam do ich przeglądnięcia.